Tutaj już zaczęłam ją przerabiać , powstanie z tego taki sam komplet jak poprzednio i też nie dla mnie:(
Jak wiecie byłam na poniedziałkowym koncercie Depeche Mode w Łodzi, nie będę Was zamęczać moimi wyznaniami tutaj na łamach bloga, od tego jest odpowiednie forum:) ale nie pogniewacie się za parę zdjęć, wszak to było dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Na początek hotel. Chcieliśmy przenocować gdzieś blisko Atlas Areny , ale jak wcześniej wspominałam już z początkiem sierpnia wszystko w promieniu kilometra było zajęte, także byliśmy zmuszeni brać co było, najbliżej został tylko on , bodajże czterogwiazdkowy Double Tree by Hilton
Hotel okazał się bardzo przystępny dla kogoś takiego kto nigdy nawet nie przekroczył progu takiego przybytku, nie było żadnych portierów, ani czającego się boya hotelowego czyhającego na nasze bagaże, obsługa bardzo miła, na samym początku pan nas pięknie przywitał i zapytał się czy przyjechaliśmy na koncert, Tak , odpowiadamy, to tak jak prawie reszta gości hotelowych , odpowiada miły pan.
Pokój miły, jasny i przytulny, jedyny zgrzyt , to ,że dostaliśmy dwa oddzielne łóżka, ale bardzo szerokie:)
Widok niezbyt zachęcający do wyglądania przez okno
Na koniec parę zdjęć z koncertu.Tutaj jeszcze przed wystąpieniem supportu w niezbyt zapełnionej hali, co niebawem się zmieni.
No i oni
I moje ulubione zdjęcie:
Na koniec zdjęcie , które mówi wszystko , ja szczęśliwa, przyjemnie zmęczona z masą wspomnień walnięta na hotelowym łóżku.
Mam nadzieję , że nie zanudziłam. Powoli wracam do rzeczywistości , chociaż pewnie po koncertowa depresja jeszcze trochę potrwa.
W następnym poście zamieszczę piękny sweterek w kolorze majtkowego różu, bo już skończyłam.
Pozdrawiam Wiola
Moja Droga, pierwsze, o czym pomyślałam czytając ten post - radość i szczęście. Przebijają się w każdym słowie i zdjęciu :) Rewelacja!
OdpowiedzUsuńOj najważniejsze, że Jesteś szczęśliwa, że było wspaniale, bo to wnioskuję po Twoich słowach i zdjęciach. Muzyka ta mi miła memu uchu (miła mym uszom ?) ;-))
OdpowiedzUsuńsuper widac szczęscie w twoich oczach, a to najwazniejsze.Miłej lektury ksiązki i miłego dziergania
OdpowiedzUsuńaż miło popatrzeć:) fajnie czasem sobie tak zaszaleć - wyrwać się, wrócić trochę do szalonych lat...
OdpowiedzUsuńwspaniałe przeżycia, koncert wyśmienity, hotel wydaje mi się, że dobry... nic tylko pozazdrościć. Zapewne jesteś bardzo pozytywnie nałądowana po takiej dawce dobrych wrażeń.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ładnie, solidnie wydane książki, choc jeśli coś mnie interesuje, to nabywam w stanie jakimkolwiek:)
Anka
Książki są dla mnie niczym fetysz, lubię ich dotykać, przeglądać nawet lubię zapach farby drukarskiej , często kupuję na wyprzedaży i moje książki w przeważającej ilości są w twardych okładkach, ot takie zboczenie:) pozdrawiam
UsuńRozumiem, ze mozna miec depresje po takim wielkim wyczekiwanym wydarzeniu - troche jak depresja poporodowa. Bardzo sympatyczne to zdjecie pokoncercie w hotelu - takie wyrazajace stan duszy. Krolowa Wiktoria to pewnie bardzo barwna postac, wiec i ksiazka powinna byc ciekawa Pozdraiwam Hardaska
OdpowiedzUsuńSama nie jestem fanką tego zespołu, ale podczas studiów mieszkałam w akademiku z jedną,osłuchałam się muzyki, teraz mam sąsiadów fanów,którzy w zeszłym roku byli w Pradze na koncercie.Fajna sprawa,
OdpowiedzUsuńDopiero trafiłam na twojego bloga, ale bardzo podobają mi się twoje dzieła.
Pozdrawiam
Ja sama nie wiem, czy mogę nazywać siebie fanką, po prostu bardzo lubię ich w każdym projekcie, mam prawie całą dyskografię łącznie z wydawnictwami na DVD, jak będę miała okazję to na pewno kupię bilety na kolejny koncert, na pewno nie obrażę się gdy ktoś nazwie mnie depeszem, kurczę chyba jestem fanem:) Witam serdecznie i pozdrawiam.
UsuńOstatnie zdjęcie jest cudowne :-) Widać, jaka jesteś szczęśliwa, a to jest najważniejsze :-) Taka mała rzecz, a tak cieszy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Nadmieniam ,że nie majstrowałam przy zdjęciach żadnym programem do obróbki zdjęć, z resztą żadne zdjęcie zamieszczone na blogu nie były nigdy poprawiane, sama natura:) Nawet mój mąż stwierdził następnego dnia, że dużo młodziej wyglądam, jakby ubyło 10 lat, pozdrawiam.
UsuńDepesze na żywo muszą robić wrażebie, zazdroszczę trochę tych emocji :) Dla takich chwil warto mieć depresję pokoncertową, raz się żyje!
OdpowiedzUsuńCzułam kiedyś to samo na koncercie AC/DC w Warszawie. Jak pociąg wjechał na scenę, to zwariowałam, długo dochodziłam do siebie, oj długo... ;)
Nie od dziś wiadomo , że atmosferę na koncercie w dużej mierze tworzą fani, zależy jeszcze, czy ludzie obok stojący też będą się bawić, czy przesiedzą cały koncert, W Warszawie Gahan był średnio zadowolony, że musiał "iść do pracy", miało się wrażenie, że niby jest na scenie, ale tak jakby go nie było, ale za to ludzie dali popis takiej energii, że prawie nikt w moim sektorze nie siedział, Łódka z kolei zaskoczyła niespotykaną wręcz aktywnością ze strony zespołu, wyrażanej w naszym kierunku sympatii ze strony frontmana, objawiającej się w ciągłym korzystaniu z wybiegu ku uciesze ludzi stojących blisko sceny i przede wszystkim nawiązywaniu kontaktu wzrokowego z publicznością , ale w sektorze w którym siedziałam, to ja byłam jedyną osobą , która się najlepiej bawiła w promieniu kilku rzędów i przeskakała cały koncert, nie wyobrażam sobie jak w ogóle można siedzieć podczas takiego wydarzenia! Zazdroszczę Ci koncertu AC/DC , w 2010 byłam niestety w ciąży i z tego powodu nie pojechałam na odbywający się również w Łódce koncert DM, ale ten wjeżdżający pociąg na scenę musiał faktycznie robić wrażenie, właśnie to sobie wyobraziłam:)
UsuńBo trzeba było na Piotrkowską iść zamiast wyglądać oknem. Piotrkowska w Łodzi bardzo ładna. I Manufaktura też, chociaż niby centrum handlowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z okolic Łodzi. :)
I tego najbardziej żałuję, że nie zobaczyłam tej słynnej ulicy, może następnym razem?
UsuńAle miałaś wspaniały początek tygodnia ;) Widać, że naładowałaś baterie na kolejne tygodnie, a może i miesiące? ;)
OdpowiedzUsuńBiografie wydane przez Ossolineum są świetne, pisane przez poważnych historyków, ale w taki sposób, że każdy zachwyci się historią.
Świetnie to ujęłaś:)
UsuńZa takie zdjęcia nikt się nie pogniewa :). Szczególnie za to ostatnie, sama pozytywna energia. Podoba mi się kolor włóczki. Po tęczy fajnie byłoby narzucić na druty coś podobnego :). Poczytać o silnej kobiecie to jest dobry pomysł, muszę przeszukać biblioteczkę :D. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudnie, że koncert był udany!
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach.
Jeszcze dzisiaj snuję się po kątach, mam nadzieję, że szybko dojdę do siebie, bo poprzednio trwało to około miesiąca, a książkę z czystym sumieniem mogę polecić, pozdrawiam.
UsuńByłam fanką DM w liceum ale do dzisiaj lubię ich słuchać. Koncert to koncert i żadna płyta tego nie odda bez dwóch zdań. Szkoda, że nie zapytałam Cię o pobyt w Łodzi i nie wiedziałam, że będziesz miała trochę wolnego czasu bo byśmy małe spotkanie mogły zrobić. Trudno, może następnym razem. Kolory włóczki przepiękne! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo zobacz! Spotkanie byłoby na pewno niezwykle owocne, miałybyśmy co najmniej dwa wspólne tematy do rozmów i włóczki i DM, a kto wie co jeszcze? Ja w swoim życiu przeżyłam kilka poważnych fascynacji muzycznych, ta jest najpoważniejsza, bo trwa nieprzerwanie od "89 roku, może dlatego , że zespół regularnie wydaje płyty i jeździ w trasy, a ja zawsze z utęsknieniem czekam na kolejną płytę:)
UsuńEdi , chciałam skomentować Twój wpis na bloxie, ale po dwukrotnych próbach nic z tego nie wyszło, może mogłabyś pomóc? Może to dla mnie zbyt skomplikowane?
UsuńWiola- nie mam pojęcia ale chyba coś na bloxie "ulepszali" bo sama nie mogłam się dostać parę razy na swój blog. Może spróbuj jeszcze raz?
UsuńMiła relacja. Zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuń