Skrawek nieba i końca nie widać

czwartek, 5 maja 2016
data:post.title
Jak zwykle mam opóźnienia, ale zwalę to na swój urok i z wdziękiem przejdę dalej:) Środa już minęła, jednak zgodnie z tradycją, szczegóły u Magdy (klik), kilka słów o ostatnio przeczytanej książce.


"Skrawek nieba" Janiny David to przejmująca książka o losach żydowskiej dziewczynki podczas II Wojny Światowej. Wydarzenia w niej zawarte miały miejsce naprawdę i chociaż takich historii było tysiące, to wciąż z wielkim zainteresowaniem czytam o tamtych czasach. W chwili wybuchu wojny mała Jasia ma dziewięć lat. Pochodzi z zamożnej, niepraktykującej żydowskiej rodziny. Jest jedynaczką i spędza beztroskie chwile na normalnych dziecięcych zabawach, a że należała do osóbek o dość mocnym charakterze co rusz zdarzała się jej jakaś niesamowita historia. Jedną z jej zmór było jedzenie, a raczej coś co dzisiaj nazwalibyśmy alergią pokarmową lub refluksem, mała Jasia wprawiała swoich rodziców w nie lada zmartwienie, miała więc ogromny reżim posiłkowy, szczególnie nienawidziła codziennej porcji kaszy manny, której szczerze nie znosiła i marzyła o tym by móc jeść tylko chleb z wodą. Nie wiedziała, że jej marzenia tak szybko się spełnią. Czytając miałam wrażenie, że to dziecko miało niesamowite szczęście, szczęście do ludzi, którzy stawali na jej drodze. I chociaż jej życie naznaczone było śmiercią, udało się jej przeżyć. Przeżyć w warszawskim getcie  i późniejszym powstaniu. Udało się jej uciec, skryć, stać się niewidzialną, ale nie dałaby rady, gdyby nie pomoc innych ludzi, którzy ryzykowali tak wiele. Polecam bardzo!


Na drutach wciąż to samo. Chociaż przybywa, to strasznie mi się już dłuży. Jestem tylko pełna obaw co do rozmiaru, chociaż robię M-kę, to mam wrażenie, że całość jest jakaś taka ścisła:( Mam nadzieję, że moje obawy okażą się bezpodstawne i mimo wszystko dłubię dalej.


A poza tym wiosna ruszyła na całego. Po odbyciu tygodniowej karencji, unikając skupisk ludzkich skoczyliśmy na krótki spacer do lasu. Jest pięknie!



Pozdrawiam bardzo serdecznie, mając nadzieję, że pokazując Wam nie gotowy jeszcze sweterek, uniknę związanego z tym faktem fatum krążącego wśród dziewiarek, bo nie wiem, czy uda mi się wcisnąć komuś sweterek z gryzącej alpaki:)))

Wiola

14 komentarzy

  1. Co moje oczy widzą? Jakiś piękny żakardzik się szykuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny sweterek się tworzy :)
    Super fotki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie wygląda wiosna u Ciebie Wiolu! Sweterek zapowiada się sukienkowo i bardzo ciekawie. Jak będzie bardziej dopasowany to tylko podkreśli Twoją figurę i zadasz szyku! Bardzo serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No coś Ty ? Jakie fatum ? Pierwsze słyszę... Że niby co ? Że nie pokazuje się nieskończonych udziergów ?
    A sweterek zapowiada się cudnie, te przyjścia kolorystyczne bardzo mi się podobają :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia :)
    Cudownie wygląda ta włóczka. Śliczny kolor.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekna wiosna u Ciebie :-) Widzę, za corcia już lepiej. To dobrze, niech korzysta z pięknej pogody :-)
    A Twój nowy udzierg zapowiada się slicznie :-) czekam na efekt końcowy!
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki by rozmiar wyszedł ok ;-) kolory takie wyjątkowo twoje.

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja trzymam kciuki, żeby sweterek pasował idealnie. Piękne kolory :-)
    Fantastyczny spacer :-) Uwielbiam wiosnę :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha. Nie straszna mi gryząca alpaka ;) Wspaniałe kolory na tym co robisz... aż napatrzeć się nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymam kciuki za rozmiar :) Oby był idealny bo zapowiada się pięknie.
    Córcia już lepiej się czuje, to wspaniale, tym bardziej, że pogoda się zrobiła to nie utrzymałabyś Jej w domu.
    Książka... po samej recenzji już mi się chce wyć a co dopiero jak bym czytała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam gryzącą wełnę:)) pewnie jestem odmieńcem ale nic nie poradzę:) Ale rozmiar m niestety do mnie nie pasuje a szkoda bo ten karczek wygląda świetnie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakie cudowne miejsce na spacery!... Chodziłabym codziennie! *^v^*
    Śliczny kolor wybrałaś na sweterek, tylko to gryzienie... Nie dałabym rady, chyba, że zakładany na bluzę z długimi rękawami i kapturem, jako ostatnia warstwa ocieplająca.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sweterek śliczny, szkoda, że gryzący...A zdjęcia ze spaceru świetne:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzymam kciuki za sweterek! Może się rozciągnie w praniu? Ja też czytam jak najęta, ale jakoś nie robię wpisów... Sama nie wiem, czemu. Może w najbliższym tygodniu zrobię taki wpis podsumowujący :)
    Ściskam mocno!!!!
    Asia

    OdpowiedzUsuń