Co środowe wpisy koleżanek w zabawie Maknety(klik) bardzo mnie mobilizują do przyłączenia się, jednak zamiar nie zawsze idzie w parze z możliwością i/lub chęcią. Dziś jednak postanowiłam wziąć się w garść i napisać chociaż parę słów.
Od ostatniej książkowej relacji minęło sporo czasu , więc i stosik z przeczytanymi książkami uległ nieznacznemu powiększeniu.
Elektronicznie przeczytałam "Szeptuchę" I. Menzel. Rzecz dzieje się na Podlasiu, w małej wsi , w okolicach Carskiego Traktu na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego, który miałam okazję w tym roku co nieco poznać , więc wyobraźnia działała podwójnie. Jeżeli ktoś lubi czytać książki o prostym i prawdziwym życiu na wsi (nie mylić z tą wsią z Werandy Country) , o prawdziwych ludziach, prawdziwych problemach , to właśnie znalazł sobie lekturę. Smaczku dodaje również sama postać wiejskiej Szeptuchy, tytułowej bohaterki, która nijak nie pasuje do mojego wyobrażenia tej osoby, a także przybliża chociaż w małej ilości czym zajmowała się i w jaki sposób taka osoba. Wielbiciele ziołolecznictwa znajdą zapewne tutaj kilka ciekawostek. Podsumowując , książka bardzo mi się podobała i chwile z nią spędzone uważam za udane.
Druga z książek to "Książę Mgły" Zafona. Jest to debiut literacki tego autora , który w założeniu miał być książką dla młodzieży. Debiut można zaliczyć do udanych, a w książce przeplata się świat realny ze światem magii. Chociaż późniejsze dokonania pisarskie Zafona bardziej przypadły mi do gustu, to nie mogę powiedzieć , że się wynudziłam, czy zawiodłam, nic z tych rzeczy. Miłośnicy twórczości pisarza dostrzegą wielki potencjał w tej książce i odnajdą ten styl , który mnie tak bardzo zauroczył w szczególności w "Cieniu wiatru".
W wersji tradycyjnej również debiut , mojej ulubionej pisarki Grażyny Jeromin-Gałuszki "Złote nietoperze" . Muszę powiedzieć, że jej książki nie poruszają łatwych tematów, nie ma tam sielskiego życia, jest mało szczęścia, są zawiedzione nadzieje, złamane serca, a główni bohaterowie przeważnie są przeraźliwie samotni i mają bardzo pogmatwane życie. Sama zastanawiałam się nad tym dlaczego tak bardzo lubię czytać te historie? Może dlatego , że są prawdziwe, a życie przecież rzadko kiedy pisze szczęśliwe scenariusze. Może sama próbuję siebie pocieszyć , że jeszcze nie mam tak najgorzej, że inni mieli mniej szczęścia? Coś w tym jest.
Na drutach można zauważyć morze dzerseju , który w ostatecznej i końcowej wersji , ma stać się sukienką. Zrobiłam już pierwszą przymiarkę i naprawdę jestem pod wrażeniem. Nie mogę doczekać się końca , co zapewne nastąpi gdzieś w przyszłym tygodniu.
Czuję potrzebę usprawiedliwienia swojej blogowej nieobecności. Powód ma prawie cztery lata i jak to bywa z debiutującymi przedszkolakami tydzień w przedszkolu, półtora tygodnia w domu. Mamy takich brzdąców wiedzą, że dziecko wtedy jest przeraźliwie niewyspane , przeraźliwie "wnelwione przez fąfel" a najbardziej przeraźliwie znudzone. Jako, że nie lubię , gdy dzieci mogą bez ograniczeń oglądać telewizję , staram się wypełnić jakoś ten czas choroby, szczególnie, że nie możemy wychodzić na podwórko. Niezawodne okazują się oczywiście kredki, farby, plastelina. Różnego rodzaju wyklejanki, wycinanki. Jednak największy aplauz wzbudzają (przynajmniej w moim dziecku) wszelkie kulinarne roboty. Więc dużo w tym tygodniu piekłyśmy. Największy hit to ciasteczka, różne, najlepiej kolorowe i takie , które się lepi.
I oczywiście nagroda...
Dobre te chorowanie, bo potem można tę czynność powtórzyć z siostrą:))
Jeżeli ktoś szuka przepisu to znajdzie go tu(klik) .
Można też zrobić szybką szarlotkę.
A poza tym można jeszcze zbudować wieżę , nie koniecznie z klocków:)
I wszystko to , co podpowie wyobraźnia.
Można też zapewnić sobie przynajmniej półgodzinną chwilkę spokoju i zająć dziecko nietypową kolorowanką ( dziękujemy L. za świetny prezent)
I już zupełnie na koniec mój wierny towarzysz , mój cień, gdzie ja tam i ona. Zawsze.
Zdjęcia zamieszczam na specjalne życzenie moich latorośli:)
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i postaram się jak najszybciej nadrobić blogowe zaległości i poodwiedzać Was i zamieścić w końcu zdjęcia swetrzyska.
Wiola.
Ale Z Ciebie jest kreatywna mama. brawo za pomysłowość. Kotek uroczy. Dżersej zauważyłam, śliczny kolor. A z książek znam tylko tytuł "Szeptucha", i bardzo chcę ją przeczytać. Dziękuję za streszczenie książki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa jak ta twoja sukienka będzie wyglądać, nie mogę się doczekać. Czasami fajnie jest spędzić spokojny czas z dzieckiem, byle tylko nie chorowało zbyt często.
OdpowiedzUsuńNic nie pomaga na "wnelwienie" lepiej niż ciastka. Też to praktykuję ;)
OdpowiedzUsuń"Szeptuchą" mnie zaintrygowałaś - dopisuję do listy.
Wiolu - jak dobrze, że jesteś :) Ja też siedzę w tym tygodniu z Małą w domu. Choruje. Nie jest toto jakieś straszne chorowanie, ale zdarza się, że walczymy z wysoką gorączką... Tej nocy Mała nie spała, więc ja już idę spać, bo ledwie stoję na nogach. Myślałam, że sporo zrobię, skoro jestem w domu, a tu - nic z tego. Też cały czas coś robimy razem, co jest fajne, ale taki cały dzień wypełniony zabawą z dzieckiem (plus pranie, gotowanie, sprzątanie) skutecznie wysysa ze mnie całą energię. Przez to nic nie czytam (bo czytam tylko wieczorami, a w te wieczory padam nieprzytomna).
OdpowiedzUsuńDużo przeczytałaś! Zapisuję sobie tytuły. Strasznie ale to strasznie jestem ciekawa tej Twojej sukienki! Błagam - skończ szybko i zrób zdjęcia :)
I jeszcze raz dodam - szkoda, że nie można się teleportować - spotkałybyśmy się a dziewczynki pobawiłyby się razem :)
Pozdrawiam!!!
Asia
No właśnie , moja Młoda bardzo towarzyska , więc i byłby czas na pogadanie, podzierganie , pośmianie i na wszystkie te inne rzeczy , których nie da się zrobić, gdy dziecię przebywa w domu na chorobowym. I dokładnie wiem o czym mówisz pisząc , że pod koniec dnia padasz na głowę, wbrew pozorom opieka nad dzieckiem to bardzo wyczerpujące zajęcie, szczególnie gdy "fąfel leci!!" i praktycznie spanie w nocy odpada przez kolejne cztery noce:(
UsuńUwielbiam kreatywną zabawę i zabawki :))) Kolorowanka jest mega, sama z chęcią bym się do takiej przyłączyła z kredkami.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa sukienki, czuję, że to będzie wielkie WOW :))
Aż się boję , czy efekt będzie taki WOW, ja zupełnie nie sukienkowa jestem, także pietra mam:)))
UsuńWieża z papieru toaletowego :) Wow :))) Kolorowanki sama zazdroszczę, już mi się łapki rwą do kredek :)))
OdpowiedzUsuńZ moimi dzieciukami też tak było. Najlepsze zabawy odbywały się za pomocą " nietypowych zabawek ". Kocia cud, miód, malina. Zazdroszczę czasu na czytanie. Ja ostatnio z tego zrezygnowałam. Mam kilka bardzo pasjonujących blogów nie koniecznie robótkowych do poczytania, i na " normalne książki czasu mi niestarcza.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie na książki nie mam tez czasu , ale czytam gdy usypiam Małą, lub gdy Starsza ma dodatkowe zajęcia , a ja na nią czekam, ostatnio odkryłam też, że mogę czytać podczas ćwiczeń na siłowni , oczywiście tylko na bieżni, orbitreku albo rowerku, ale zawsze to z godzinę czytania jest:))
Usuńo! Ulubione ciasteczka mojej Monisi z m&m-sami:) Fajna ta wielgaśna kolorowanka!!!
OdpowiedzUsuńDzieciaki masz świetne! Poza tym fajna z Ciebie mama - ja pamiętam jak moja dawała mi plastelinę i lepiłam marchewki:). Takie plastyczne zajęcia są bardzo rozwijające i do tego są świetną zabawą. A telewizja. No. Zgadzam się z Tobą!:)
OdpowiedzUsuńWiola, wiesz. Ja już nie mogę doczekać się zdjęć, Twojej sukienki. To będzie dzieło sztuki (jak zawsze!).
Pozdrawiam i ściskam mooocno.
Pa!
Nie chwal dnia przed zachodem słońca:)
UsuńSukienka zapowiada się baaaardzo obiecująco! Piękne kolory! :-) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńKsięcia Mgły czytałam. Lubię książki Zafona ale trochę przeszkadza mi, że wszystkie są do siebie tak podobne.
OdpowiedzUsuńA Szeptuchę chętnie przeczytam.
ciekawa jestem sukienki. Kolor włóczki niesamowity. Zrób i pokaż. Koniecznie
OdpowiedzUsuńCórcie fajne pomocnice. Ciastka wygladaja tak, ze zaraz poszukam czegoś słodkiego. Chwila spokoju kiedy dzieci mają rozwijające zajęcie, bezcenny.
Ależ pyszności... Dziś jest chyba jakieś święto, bo na większości blogów pokazują jakieś dobre jedzonko :P Przez to ciągle siedzę głodna i biegam tylko do lodówki i z powrotem, jak worek bez dna...
OdpowiedzUsuńNa blogową obecność czekam cierpliwie :) rozumiem jednak, że rodzina ważniejsza :) kto by siadał do komputera z takimi szkrabami w domu ^^
OdpowiedzUsuńZafona lubię, ale tej książki jeszcze nie czytałam :/ trzeba nadrobić :)
Nic dla dziecka tyle nie znaczy co czas spędzony z mamą na "dorosłych" pracach ( pieczenie ciastek ). Super te Twoje dziewczyny:) Zafon juz przeczytany, a Szeptucha cicho szepce "teraz mnie przeczytaj"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kreatywność Twoje córki z całą pewnością odziedziczyły po Tobie:-) I dobrze- wyobraźnia bardzo się przydaje. To ,,coś" pod książkami zapowiada się cudnie. Czekam zatem na finał. A do sukienki przekonasz się z całą pewnością:-) Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrówka dla dzieciaczków:-)
OdpowiedzUsuńMasz wspaniałe córki :-)
OdpowiedzUsuń... sukienka....? O matko już się nie mogę doczekać :-) Na pewno będzie nieziemska.
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wspieram;) Mój synek właśnie dziś pierwszy dzień po choróbsku udał się do przedszkola więc matka odreagowuje w internecie ;)
OdpowiedzUsuńAsia
www.wloczkiwarmii.pl
Skąd ja to znam:)))
UsuńKurcze. Wczoraj moja córka ujeżdżała paczkę papieru toaletowego xD A jak Ci się czyta na kundlu? Ostatnio miałam takie coś w rękach i przez przypadek włączyłam i zaskoczył mnie wyświetlacz. Wątpię by takie coś przyczyniło się do częstszego czytania ale może...
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę i mocy leukocytów ;)
Bez Kindla ani rusz, mój wyświetlacz jest w sam raz jeżeli chodzi o wielkość , podświetlenie też jest regulowane, więc mogę sobie światło "dozować" w odpowiedniej ilości w zależności od potrzeby, argument za to też jego waga, a raczej brak, przyjemnie się to to trzyma dłoni. Chociaż wciąż kupuję i czytam tradycyjne książki, to w niektórych momentach kindel jest po prostu niezastąpiony:)
UsuńOj chyba robimy to samo morze dżerseju ;) Też jestem po przymiarkach i reakcję miałam taka samą. Szeptuchę dopisuję do listy, ja czytałam o podobnej tematyce "Śliwki robaczywki"E.Marcinkowska-Schmidt. Zdrówka dla malutkiej i serdeczności wielkie.
OdpowiedzUsuńNapiszę tak jak stary pedagog: żeby wszystkie mamy tak pracowały z dziećmi, to nie mielibyśmy żadnych problemów w szkołach. Jesteś niesamowita! Wiele matek woli włączyć telewizor lub kompa i mieć chwilę spokoju. A ty nie. Super! A przez choroby dzieci w przedszkolu trzeba przetrwać. Łatwo powiedzieć. Zresztą sama wiesz, bo starsza córka w szkole, zaprawiona w bojach. Wielu pomysłów życzę i czekam na sukienkę. Na pewno będzie super!
OdpowiedzUsuńA dlaczego ja nie dostałam takich ciastek?:) Ciekawi mnie ta włóczka - ma ładne kolory:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajne masz dziewczyny☺na ciasteczko bym się chętnie skusiła.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na sukienkę
pozdrawiam
Nie mogę się doczekać tej sukienki, tego tu chyba jeszcze nie było :D Super kolor włóczki :)) Szeptucha interesująca, ciekawe klimaty. Przez to chorowanie to chyba mama bardziej ucierpi niż córa :D.
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa tej twojej sukienki...z takiej pięknej włóczki powstaje:) U nas jak synuś jest chory, to lepimy i pieczemy z masy solnej figurki, ciasteczka i co tam jeszcze nam wyobraźnia podpowie:)...można powiedzieć,że to już u nas taka tradycja:). Pozdrawiam i życzę córci szybkiego powrotu do zdrowia:)
OdpowiedzUsuńWiola sporo uzbieralo ci sie ksiazek. Ciasteczka pychotka a dla dziecka super zabawa lpienie ici.Pozdrawiam beata
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że ciastka piekłyście z przepisu u Attic24 - ja znalazłam u niej i to jest ciastkowy hit dzieciarni ;)
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu - u nas cały październik - raz jedno chore - raz drugie ciąga nosem.Tak to jest jak większe zdrowe i idzie do przedszkola a młodsze nie do końca wydobrzało ale trzeba z domu wyjść i tego starszego z przedszkola odebrać. I tak się kręcimy...
Ciekawa jestem tej sukienki.
Ale swietne zdjecia Wiolu ! A ciacha wygadaja bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuń"Szeptuchę" miałam w ręce na Targach Książki w Krk, ale odłożyłam po uprzedniej konsultacji z moim portfelem ;) A że nam się podobają podobne teksty, to pewnie po nią wrócę.
OdpowiedzUsuńZdjęcia z chorowania super, że też mam tak daleko, dołączyłabym do pieczenia "ciastków". No, a teraz idę pooglądać, co mnie u Ciebie ominęło i dlaczego tak wiele pięknych rzeczy... Buziaki!
Ciepło, rodzinnie, spokojnie - lubię do Ciebie zaglądać. Mimo, że sie dużo dzieje, to jakoś tak czuć tutaj spokój. Na Szeptuchę ostrzę... oko (?)
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona kolorowanką! Chce się zakrzyknąć "Dlaczego nie było takich fajnych rzeczy, jak my byłyśmy dziećmi?!..." *^v^*
OdpowiedzUsuńJaka świetna włóczka! Daje takie ładne przejścia kolorystyczne, ciekawa jestem efektu końcowego. *^o^*
Czytałam "Cień Wiatru" Zafona i bardzo mi się podobał, i coś jeszcze na półce na mnie czeka jego autorstwa.
moja rojeczka malo choruje, ale mimo to wiem co to znaczy chore dziecko w domu ;D swietny pomysl z c iasteczkami ;d moje na pewno tez zechca takie kolorowe cudenka upiec ;D
OdpowiedzUsuńsukienka zapowiada sie bardzo interesujaco!
Pozdrawiam serdecznie
Rozumiem, poczekam na wiadomość od Ciebie nawet miesiąc :)
OdpowiedzUsuńi oczywiście zdrowia życzę!